poniedziałek, 10 grudnia 2012

Rozdział IV

Obudziłem się, czułem że mam mokre oczy. Wziąłem ręcznik i poszedłem się wykąpać. Po długim, gorącym prysznicu wróciłem do pokoju i ubrałem się w czyste ubrania. Z racji że było dopiero południe zszedłem fo salonu gdzie zastałem moją mamę.
- Jak tam Lou? Jak szkołą.
- Dobrze. - powiedziałem mało entuzjastycznie
- Może jednak nie ?
- Nie ,jest dobrze mamo.
- A jak Harry?
- Ammm ... - nie skończyłem bo zadzwonił dzwonek. Mama wstała z kanapy i ruszyła do drzwi. Słyszałam przy drzwaich jakieś głosy ale nie umiałem ich rozpoznać. Po chwili w progu zobaczyłem Loczka. Moje serce momentalnie zabiło a oczy zaczynały się robić mokre. Mama powiedziała że wychodzi do znajomej i zostawiła mnie samego ze Stylesem. Przez kilka dobrych minut nikt nie odezwał się ani nie ruszył ze swoejgo tymczasowego miejsca. Wreszcie Harry zabrał głos.
- Lou ja...
- Nie mów nic. Rozumiem. Jestem pojebany i tyle. Rozumiem teraz wszystko zepsułem itd. Przepraszam Harry. Powiedziałem , schowałem twarz w dłonie i wybuchłem głośnym płaczem. Wiedziałem że może teraz pomyśleć że jestem głupim pedałkiem który użala się nad sobą ale nie umiałem się opanować. Płakałem jak nienormalny a łzy leciały mi stróżkami. Po chwili ramię Hazzy objęło mnie i on pocałował mnie we włosy. Wcale się nie uspokoiłem. Jeszcze bardziej zacząłęm płakać. On jeszcze mocniej mnie przytulił szepcząc żebym się uspokoił. Powoli mój oddech normował się a ja przestawałem płakać. Spojrzałem na Harrego. Był smutny i patrzał w ziemię. Jego oczy były zaszklone. Teraz to ja go przytuliłem. Od uwolnił się z mojego uściusku i ... wyszedł. Tak poprostu zostawił mnie. Z moich oczu znowu zaczęło lecieć milion łez....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz