sobota, 8 grudnia 2012

Rzodział II

Następnego dnia nie poszedłe do szkoły bo że tak powiem... zachorowało mi się. No a nie wiem czy z 40 stopniową gorączką wytrzymałbym w szkole. Może i tak ale niestety moja mama nie pozwoliła mi iść. Jeden jedyny wielki minus - Hazza. Nie mogłem go zobaczyć, przytulić ani nic. Boże czemu? Leżałem w łóżku i nie wiedziałem co ze sobę zrobić. Zająłem się moim tradycyjnym zajęciem czyli rozmyślaniem o Stylesie. Myślę że czuję do niego coś więcej niż przyjaźń. Niestety, będzie ona nieodwzjaemniona. Nie podejrzewam żeby taki grzeczny i ułożony Harry był gejem albo bi. Bo przecież... Nie no oprostu jakoś mi to nie pasuję. Kurczę dlaczego zawsze pojawi się ktoś kto musi zawrócić w moje  głowie aż do tego stopnia że nie potrafię myśleć o niczym innym niż ta osoba. To nienormalne. Kocham Stylesa jestem tego pewien ale teraz rodzi się pytanie. Powinienem mu o tym powiedzieć? Chyba powinienem. Ale z drugiej strony to co jeśli mnie odrzuci, co jeśli mnie znienawidzi? Wtedy nie przeżyję. Nie mogę żyć bez Hazzy. Kocham go najbardziej na świecie. Chyba lepiej będzie jeżeli zostawię to dla siebie i tyle. Zmęczony zasnąłem. Obudziłem się i wprost mnie zamurowało. Obok mnie na łóżku siedział on. Ale co on tu robi. Poczułem jakieś dziwne skrępowanie bo w sumie byłem w samych bokserkach. Dobrze że kołdra przykrywała moje ciało aż o samą szyję bo inaczej dawno wyglądałbym jak burak.
- Harry co ty tutaj robisz?
-Czekam aż wstaniesz.
- Kładź się obok. Oczywiście jeżeli nie boisz się ze cię zarażę. - Posłusznie wykonał poelcenie wślizgując się pod moją cieplutką kołderkę. Byliśmy ze sobą twarzą w twarz.
-Mam nadzieję że jak najszybciej wrócisz do szkoły. Tęsknie za tobą. - powiedział i zaczął się niebezpiecznie zbliżać. Zadrżałem i momentalnie zarumieniłem się. Nasze usta dzieliły milimetry a Styles nadal ją zmniejszał tak że czułem jego oddech. W tym momencie cały byłem jak z waty i nie mogłem się w żaden sposób ruszyć. Oddałem mu się cały. I stało się. Stało się to o czym marzyłem. Nareszcie...

 Chujowo ale macie. Weronika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz