piątek, 4 stycznia 2013

Rozdział V

Płakałem i płakałem... Mama wróciła... Zamknąłem się w pokoju... Miałem dosyć swojego życia. Nie mam już nikogo... On mnie zostawił tak po prostu... wyszedł bez słowa... postanowiłem napisać ostatnią wiadomość do niego i miałem odejść z tego świata. Napisałem " Przepraszam że wszystko spieprzyłem... Przepraszam, że jestem takim idiotą. Już więcej mnie nie zobaczysz... Bay... BooBear" i wysłałem. wziąłem żyletkę i zacząłem się ciąć. Ale on dzwonił dzwonił. Odebrałem
h: nie rób tego...
ja: nie rozumiesz...-,-
i się rozłączyłem. on nadal dzwonił ale nie odbierałem. nie chciałem żeby wiedział że płaczę. po chwili zrobiło mi się ciemno przed oczami... usłyszałem szloch i to jak ktoś próbuje mnie obudzić... było tak dobrze w tym letargu... wiedziałem że umieram a budzi mnie mój aniołek
ja: aniołku będę tam na górze...- i odjechałem.
*Z perspektywy Hazzy*
On nie chciał się obudzić. Zadzwoniłem po karetkę. i właśnie go zabierali. Boję się że go stracę. Jadę z nimi do szpitala. Co będzie to będzie...
// Aleksandra

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Rozdział IV

Obudziłem się, czułem że mam mokre oczy. Wziąłem ręcznik i poszedłem się wykąpać. Po długim, gorącym prysznicu wróciłem do pokoju i ubrałem się w czyste ubrania. Z racji że było dopiero południe zszedłem fo salonu gdzie zastałem moją mamę.
- Jak tam Lou? Jak szkołą.
- Dobrze. - powiedziałem mało entuzjastycznie
- Może jednak nie ?
- Nie ,jest dobrze mamo.
- A jak Harry?
- Ammm ... - nie skończyłem bo zadzwonił dzwonek. Mama wstała z kanapy i ruszyła do drzwi. Słyszałam przy drzwaich jakieś głosy ale nie umiałem ich rozpoznać. Po chwili w progu zobaczyłem Loczka. Moje serce momentalnie zabiło a oczy zaczynały się robić mokre. Mama powiedziała że wychodzi do znajomej i zostawiła mnie samego ze Stylesem. Przez kilka dobrych minut nikt nie odezwał się ani nie ruszył ze swoejgo tymczasowego miejsca. Wreszcie Harry zabrał głos.
- Lou ja...
- Nie mów nic. Rozumiem. Jestem pojebany i tyle. Rozumiem teraz wszystko zepsułem itd. Przepraszam Harry. Powiedziałem , schowałem twarz w dłonie i wybuchłem głośnym płaczem. Wiedziałem że może teraz pomyśleć że jestem głupim pedałkiem który użala się nad sobą ale nie umiałem się opanować. Płakałem jak nienormalny a łzy leciały mi stróżkami. Po chwili ramię Hazzy objęło mnie i on pocałował mnie we włosy. Wcale się nie uspokoiłem. Jeszcze bardziej zacząłęm płakać. On jeszcze mocniej mnie przytulił szepcząc żebym się uspokoił. Powoli mój oddech normował się a ja przestawałem płakać. Spojrzałem na Harrego. Był smutny i patrzał w ziemię. Jego oczy były zaszklone. Teraz to ja go przytuliłem. Od uwolnił się z mojego uściusku i ... wyszedł. Tak poprostu zostawił mnie. Z moich oczu znowu zaczęło lecieć milion łez....

sobota, 8 grudnia 2012

Rozdział III

To było cudowne... Po tym jakoś mu się chyba głupio zrobiło i powiedział że musi iść... Kurczę... Okazało się że Hazza się zaraził. Na szczęście ja szybko wyzdrowiałem i powędrowałem go odwiedzić. Wszedłem do jego pokoju i zauważyłem Hazzę siedzącego na łóżku okrytego 3 kocami... Chociaż był pod kołdrą. Na kolanach trzymał laptopa. Gdy mnie ujrzał zarumienił się
h: ej zapomnij
ja: nie
h: czemu?
ja: Bo cię kocham
Zrobiło mi się glupio a jego zatkało. Spojrzał na mnie. Mówił coś ale ja wybiegłem... Po prostu stchórzyłem...
Wróciłem do domu i położyłem się spać...
Krótki ale macie... //Ola

Rzodział II

Następnego dnia nie poszedłe do szkoły bo że tak powiem... zachorowało mi się. No a nie wiem czy z 40 stopniową gorączką wytrzymałbym w szkole. Może i tak ale niestety moja mama nie pozwoliła mi iść. Jeden jedyny wielki minus - Hazza. Nie mogłem go zobaczyć, przytulić ani nic. Boże czemu? Leżałem w łóżku i nie wiedziałem co ze sobę zrobić. Zająłem się moim tradycyjnym zajęciem czyli rozmyślaniem o Stylesie. Myślę że czuję do niego coś więcej niż przyjaźń. Niestety, będzie ona nieodwzjaemniona. Nie podejrzewam żeby taki grzeczny i ułożony Harry był gejem albo bi. Bo przecież... Nie no oprostu jakoś mi to nie pasuję. Kurczę dlaczego zawsze pojawi się ktoś kto musi zawrócić w moje  głowie aż do tego stopnia że nie potrafię myśleć o niczym innym niż ta osoba. To nienormalne. Kocham Stylesa jestem tego pewien ale teraz rodzi się pytanie. Powinienem mu o tym powiedzieć? Chyba powinienem. Ale z drugiej strony to co jeśli mnie odrzuci, co jeśli mnie znienawidzi? Wtedy nie przeżyję. Nie mogę żyć bez Hazzy. Kocham go najbardziej na świecie. Chyba lepiej będzie jeżeli zostawię to dla siebie i tyle. Zmęczony zasnąłem. Obudziłem się i wprost mnie zamurowało. Obok mnie na łóżku siedział on. Ale co on tu robi. Poczułem jakieś dziwne skrępowanie bo w sumie byłem w samych bokserkach. Dobrze że kołdra przykrywała moje ciało aż o samą szyję bo inaczej dawno wyglądałbym jak burak.
- Harry co ty tutaj robisz?
-Czekam aż wstaniesz.
- Kładź się obok. Oczywiście jeżeli nie boisz się ze cię zarażę. - Posłusznie wykonał poelcenie wślizgując się pod moją cieplutką kołderkę. Byliśmy ze sobą twarzą w twarz.
-Mam nadzieję że jak najszybciej wrócisz do szkoły. Tęsknie za tobą. - powiedział i zaczął się niebezpiecznie zbliżać. Zadrżałem i momentalnie zarumieniłem się. Nasze usta dzieliły milimetry a Styles nadal ją zmniejszał tak że czułem jego oddech. W tym momencie cały byłem jak z waty i nie mogłem się w żaden sposób ruszyć. Oddałem mu się cały. I stało się. Stało się to o czym marzyłem. Nareszcie...

 Chujowo ale macie. Weronika.

wtorek, 4 grudnia 2012

Rozdział I.

Następnego dnia wstałem dość szybko mimo że nie spałem pół nocy bo moją głowę zaprzątał pewien chłopak z burzą loków na głowie. Wiecie o kogo mi chodzi? Boże jestem na tyle żałosny żeby nie spać pół nocy przez jakiegoś chłopaka. Okej to nie jest JAKIŚ TAM CHŁOPAK. To jest Hazza. Wykonałem całą poranną toaletę, ubrałem koszulkę w granatowo- białe paski i czerwone rurki i wróciłem z powrotem do pokoju. Była dopiero 7.30 a do szkoły miałem na 9.00. Nie pozostawało mi nic innego jak wejść na komputer. Usiadłem na dopiero co zaścielanym łóżku i na kolanach położyłem laptopa. Przeglądałem facebooka i twittera. Zaprosiłem do znajomych Harrego oraz follownąłem go na tt. Zastanawiam się co wyniknie z tej przyjaźni. Mam nadzieję że na PRZYJAŹNI się nie skończy. Boże czy ja właśnie przyznałem się że zależy mi na jakimś chłopaku bardziej niż przyjaźń ?! Jezu Tomlinson jaki ty jesteś żałosny. Ino płakać nad twoją zrytą psychą ! Przecież Styles może mieć każdą laskę. Z takim wyglądem?! No proszę was. Każdą laskę , każdego kolesia. Kurde nawet mnie już uwiódł. Człowieku co ty ze mną robisz?! Ogarnąłem się troszeczkę i zszedłem do kuchni zjeść śniadanie. Gdy zegarek wskazywał 8.40 ostatecznie pożegnałem się z mamą i wyszedłęm z domu. Do szkoły dotarłem równo z dzwonkiem i wbiegłem do klasy od Matematyki. Myślę że jestem dobry z tego przedmiotu i nigdy wcześniej nie miałem z matematyką żadnych problemów. Rozejrzałem się po klasie, mój wzrok od razu napotkał brązowe loki więc ruszyłem w tamtą stronę i zająłem miejsce obok chłopaka. Harry uśmiechnął się do mnie na przywitanie a moje serce momentalnie zabiło mocniej. Zaczęło się przedstawianie i cała ta paplanina związana z pierwszym dniem w szkole. Nudy. Przez wszystkie lekcje rozmyślałem o nikim innym jak o Hazzie. Więc nawet nie zorientowałem się jak szybko lekcje się skończyły. Umówiłem się z Harrym na próby które miały nas przygotować do Castingu do X Factor na 17. W domu byłem o 15, zjadłem obiad i poszedłem spać. Obudziłem się o 16. 45 i miałem tylko piętnaście minut żeby z leksza ogarnąć bałagan panujący w moim pokoju. Ledwo co skończyłem a rozległ się dzwonek do drzwi. Pobiegłem otworzyć. Był to nikt inny jak Harry. Wpuściłem go do środka zapraszajac do mojego pokoju. Nasza " próba " wyglądała dość nietypowo. W sumie to nie robiliśmy nic po za leżeniem na łóżku i gadaniu. Podczas tych kilku godzin dowiedziałem się dużo rzeczy o Hazzie jak i on o mnie. Porzegnaliśmy się o 22, gdyż mama Harrego się niepokoiła o swojego syna. Po wyjściu Stylesa pobiegłem się wykąpać i od razu położyłem się do łóżka. Fantazjując o Harrym zasnąłem z uśmiechem na ustach...

____
Krótkie. W chuj. Ale jebać to. ;D Dziękuję. Weronika. ;D

niedziela, 2 grudnia 2012

Prolog

O mnie:
Nazywam się Louis Tomlinson. Jestem zwykłym chłopakiem który marzy o własnym zespole.Od września rozpoczynam naukę w nowym mieście. W Londynie. Czuję się tu Obco... Nikogo nie znam. Lepiej jest z moją mamą. Poznała jakąś kobietę która niedawno wprowadziła się tu ze swoim synem. Mama cały czas o nim gada... chce żebym go poznał.Ale nie!!! Nie jestem gotowy!! O 16 przyjdą na obiad. I tu chce podkreślić JESTEM BI!  Ale nie będę się bał mówić kim jestem! Nie wiem czy coś z tego będzie. Nikt mnie pewnie nie zaakceptuje.A wiecie co jest najgorsze? boję się że się zakocham w tym chłopaku. Oto powód moich zmartwień- Harry. Tak Harry, on się tak nazywa
~~~~~~
Właśnie wyszli.Jaki on jest śliczny *.* Omnomnomnomnomnom... Chyba się zakochałem. Wiedziałem, że tak będzie... Wiedziałem. Najgorsze jest to, że on zaproponował przyjaźń- powiedział "Ej słuchaj Louis skoro jesteś nowy... i ja też to zaprzyjaźnijmy się". Idzie do tej samej szkoły co ja.Już nie jest tak źle jak było. Harry Harry Harry *_*. A co jeśli on się zorientuje?Co jeśli się dowie? Pewnie mnie wyśmieje... Rozmawiałem z nim o zespole... powiedział że pójdziemy do XF. Na razie musimy ćwiczyć.Umówiliśmy się na pierwszą próbę jutro. O matko, O matko, O matko !!Co mam robić? Będę sobą!! Nie poddam się! Będę o niego walczył! Z nim czas szybko mija... Lepiej opowiem jak było...
~~~~~~
Byłem w pokoju kiedy zadzwonił dzwonek. Szybko poprawiłem włosy i zszedłem na dół. Wtedy go ujrzałem... Jego piękne brązowe loczki i słodkie dołeczki kiedy się uśmiechał. Od razu moje serce zaczęło bić szybciej... Prawie ruchało płuco... Spojrzał na mnie i znowu się uśmiechnął. Przedstawiłem się i podałem mu rękę, Uścisnął ją. Poszliśmy do mojego pokoju i zaczęliśmy rozmawiać. Potem niespodziewanie wziął jedną z poduszek leżących na moim łóżku i rzucił nią we mnie. Rozpętała się wielka bitwa na poduchy.Kiedy skończyliśmy słodki Harry *u* był cały potargany ;o Podniosłem rękę i zacząłem gładzić jego śliczne jedwabiste loczki, w pewnym momencie przestałem, zacząłem się do niego przybliżać.Cały czas patrzyłem w jego śliczne zielone oczyska. Jednak opamiętałem się i wstałem speczony. Spojrzałem na niego... Miał nadzieję w oczach. Nic nie odpowiedziałem. Potem jego mama kazała mu się zbierać.Na dowidzenia powiedział mi " Do zobaczenia BooBear". Skąd on znał moje dawne przezwisko? Kiedy wróciłem do pokoju na biurku leżała mała karteczka z napisem " Zadzwoń do mnie xxx-xxx-xxx. Harry" Uśmiechnąłem się. Wiedziałem że nie przypadkowo się spotkaliśmy. Dostałem szansę od BOGA!! Dziękowałem, Dziękowałem że los był taki łaskawy, że Harry przeciął moją drogę życia. Teraz tylko podziękować mamie, że namówiła mnie na tę nową znajomość.